Thursday, February 21, 2008

Patroni krakowskich ulic. Krakus z Krakówki


Patroni krakowskich ulic. Krakus z Krakówki
Andrzej Zaręba, Mateusz Drożdż2008-02-15, ostatnia aktualizacja 2008-02-15 10:45
Ulica Wacława Króla znajduje się na bieńczyckim osiedlu Na Lotnisku i wpada w ulicę Witolda Urbanowicza. Jej patron - mimo monarszego nazwiska - urodził się w biednej chłopskiej rodzinie w 1915 roku w Krakówce pod Sandomierzem.

Ojciec był niepiśmienny, tylko mama umiała czytać. Rodzice zadbali jednak, by dzieci odebrały edukację. Po maturze Król wybrał lotniczy mundur, mimo że mamie marzyła się dla niego księżowska sutanna. Trafił do 2. Pułku Lotniczego w Krakowie.

Już 1 września Wacław Król wspólnie z kolegą zestrzelił rozpoznawczego henschla Hs-126, a 5 września również z innym pilotem - bombowego heinkla He-111, powracającego z nalotu na Dęblin. Niestety, tego drugiego zwycięstwa nie uznała Komisja Bajana, weryfikująca po wojnie zwycięstwa Polaków. Potem okazało się, że niesłusznie, ponieważ dokumenty Luftwaffe potwierdzają zestrzelenie. W kampanii wrześniowej lotnik poniósł stratę rodzinną - poległ jego starszy brat Tadeusz zestrzelony podczas lotu bojowego.

Król wraz z krakowskimi lotnikami przedostał się przez Rumunię do Francji. Tam, doceniając jego umiejętności, skierowano go do Eskadry Montpellier. Miała to być pierwsza grupa do przeszkolenia na nowoczesnych samolotach francuskich, aby stworzyć z niej 2. Dywizjon Krakowsko-Poznański. Ostatecznie lotników zdążono podzielić na trzyosobowe klucze i rozesłać na staże do francuskich jednostek. Król trafił do Gruppe de Chasse 3/7, która rozlokowana była 90 km od granicy z Niemcami.

10 maja 1940 roku Niemcy udowodnili Francuzom, że linia Maginota nie była warta ponoszonych nań wydatków. W miarę postępów niemieckich czołówek pancernych upadało morale francuskich lotników. Na początku czerwca Król, zobaczywszy samolot wroga, zawiadomił o tym lecących z nim kolegów i ruszył do ataku. Francuzi tymczasem spokojnie polecieli do bazy na obiad. Mało tego, w kasynie narzekali, że Polak nie potrafi trzymać szyku. Ten tymczasem zestrzelił niemieckiego heinkla He-111. W czasie kampanii francuskiej zaliczono mu dwa zwycięstwa.

W Wielkiej Brytanii wraz z grupą krakowskich pilotów został przydzielony do tworzonego Dywizjonu 302 Poznańskiego. W końcówce bitwy o Anglię, gdy dywizjon jako ostatnia rezerwa RAF został rzucony do boju nad Londyn, Król powiększył swoje konto o niemieckiego myśliwca Messerschmitta Me-109. Służył później w 315. i 316. Dywizjonie, strącając dwa kolejne myśliwce.

W 1943 roku trafił ochotniczo do północnej Afryki jako członek Polskiego Zespołu Myśliwskiego, zwanego przez aliantów Cyrkiem Skalskiego. Słowo "cyrk" miało wyrażać pełne uznanie dla tej grupy znakomitych i doświadczonych pilotów, a zarazem świetnych strzelców. W Tunezji kpt. Król zestrzelił dwa messerschmitty Me-109 i włoskiego macchi Mc.202. Po powrocie do Anglii został dowódcą Dywizjonu 302, a potem 3. Skrzydła Myśliwskiego. Wojnę zakończył w stopniu majora, mając oficjalnie zaliczone 8,5 zwycięstwa. Otrzymał Virtuti Militari, cztery Krzyże Walecznych oraz odznaczenia francuskie i brytyjskie.

Po wojnie odnalazł w Niemczech dawną narzeczoną i w 1947 roku zdecydowali się na powrót do kraju. Bohater wojenny pracował m.in. jako sprzedawca, kierowca i magazynier. Pamiętało o nim wszakże UB, wzywając często na przesłuchania. Dopiero w 1957 roku szykany zelżały, Król został powołany do lotnictwa i latał na nowoczesnych odrzutowcach. Służbę pełnił do 1971 roku.

Wacław Król był nie tylko znakomitym lotnikiem, ale i autorem kilku książek wspomnieniowych i historycznych o wkładzie polskiego lotnictwa w zwycięstwo w Europie. Zmarł w 1991 roku i został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

W Krakowie oprócz ulicy jeego imienia znajduje się inna cenna pamiątka po tym lotniku. Jest nią polski myśliwiec PZL P.11c z namalowanym skrzydlatym grotem - godłem 121. Eskadry i numerem 2. Król latał na nim we wrześniu 1939 roku. Uszkodzony samolot pozostawiono na trasie odwrotu. Zdobyty przez Niemców został odzyskany przez Polaków po wojnie, trafił do Muzeum Lotnictwa i do dziś zachwyca miłośników polskich skrzydeł.

Blog Archive