Wednesday, January 16, 2008

Kłamstwo pod pozorem prawdy

Kłamstwo pod pozorem prawdy
Nasz Dziennik, 2008-01-15
Niebezpieczeństwo mediów liberalnych nie polega najczęściej na tym, że kłamią wprost albo zachęcają do złego. Istotą manipulacji jest maskowanie kłamstwa pod pozorem prawdy, prowadzenie odbiorcy drogą pozornie poprawnej analizy i argumentacji opartej na jak najrzetelniejszych danych.

I rzeczywiście, często wszystkie dane się zgadzają, opisywane problemy są prawdziwe i poważne, a racje wydają się przytłaczać swoją oczywistością, tym bardziej, gdy podparte są opinią "niewątpliwych autorytetów". Wtedy bardzo trudno dostrzec subtelny błąd zastosowanej metody, przegapić mylny wniosek nieuwzględniający jakiegoś ważnego, a ukrytego przed nami czynnika.
Najlepiej widać to na przykładach. Zacznę od dość oczywistej, ale perfidnej próby zagrania na emocjach i, być może, niewiedzy słuchaczy. W należącym do spółki Agora (wydającej też "Gazetę Wyborczą") radiu TOK FM w ostatnią środę pojawiły się dwie audycje, obie dotyczące szeroko pojętego życia kulturalnego.
W pierwszej z nich prowadzący rozmawia z dziennikarką postkomunistycznego tygodnika "Polityka" o najnowszych badaniach dotyczących życia kulturalnego Polaków. Wnioski są podobno kompromitujące: nasz statystyczny rodak mało czyta, nie chodzi do teatru ani do filharmonii, czasem tylko do kina, a poza tym ogląda głównie telewizję. Tu padły szczegółowe dane liczbowe ilustrujące omawiane zjawisko. Jednak nawet nie same liczby skupiły uwagę rozmówców, ale kwestia niskiego poziomu oferty kulturalnej, jaką ludzie wybierają, a więc: zamiast muzyki poważnej - rozrywkową, zamiast wartościowej literatury problemowej - tanią sensację, i tak dalej. Po prostu królują kicz, banał i bezguście. Już spodziewałem się usłyszeć coś o "polskim prowincjonalizmie", ale - o dziwo - na tle Europy wypadamy nie najgorzej, więc tej kwestii nie poruszono.
Osobiście nie potrafię ocenić ani rzetelności przytaczanych danych, ani stwierdzić, czy są one istotnie tak zatrważające. Zresztą nawet się nad tym specjalnie nie zastanawiałem, bo sam od dawna niepokoję się skutkami ogłupiającej sieczki serwowanej przez większość mediów, szkodliwymi treściami filmów, bluźnierczą "sztuką" czy skandalizującymi przedstawieniami, które to "dzieła" nie mają nic wspólnego z prawdziwą kulturą, a jednak ktoś je, niestety, czyta, ogląda i słucha ich. Więc wydawać by się mogło, że redakcje radia TOK FM i "Polityki" słusznie temat poruszają i się niepokoją.
Postawiłem sobie jednak pytanie, co wspomniane redakcje robią w kierunku upowszechnienia dzieł kultury wysokiej, ambitnej, podnoszącej ważne problemy, zmuszającej do myślenia i poszerzającej horyzonty. A także drugie, jeszcze ważniejsze: co właściwie mają na myśli, gdy mówią np. o literaturze albo sztuce "wysokiego poziomu". Odpowiedź znalazłem w drugiej audycji. Była to także rozmowa, tym razem dziennikarki TOK FM z ekspertem (literaturoznawcą) o przyznanych dzień wcześniej nagrodach kulturalnych właśnie tygodnika "Polityka".
O, teraz - pomyślałem - dowiem się, jak wygląda wzorowy twórca prawdziwie wartościowej kultury. Jakież więc było moje zdumienie, gdy usłyszałem nazwisko laureata nagrody z dziedziny literatury i całą serię zachwytów prowadzącej i jej usłużnego rozmówcy nad dokonanym przez jakieś jury wyborem. A było to nazwisko młodego pisarza, który znany jest przede wszystkim z powieści, częściowo autobiograficznej, o życiu i obyczajach półświatka homoseksualistów, opisującej ze szczegółami cały brud, moralną zgniliznę i wszelkie patologie tego środowiska, ale czyniącą to w sposób jednocześnie sentymentalny i perwersyjny - słowem, być może, dobry materiał dla kryminologa albo psychiatry. A tymczasem podsuwa się nam ten osobliwy pamiętnik jako prawdziwe dzieło. Czytajcie to - zdają się mówić TOK FM i "Polityka" - a będziecie naprawdę kulturalni i na odpowiednim poziomie.
Zwróćmy uwagę, że manipulacja jest tu widoczna dopiero wtedy, gdy ogarniemy szerszy kontekst sprawy. Narzekanie na zły gust Polaków nie służyło niczemu pożytecznemu; miało za zadanie jedynie rozbudzić kompleksy, aby je następnie leczyć trucizną deprawacji. Niestety, niektórzy skłonni do snobizmu słuchacze mogą się dać nabrać na taką terapię.
Temat ten wybrałem nieprzypadkowo. Bo niezaprzeczalnie potrzeba propagowania kultury dobrej, uczącej i wychowującej; pokazującej prawdziwe piękno i otwierającej umysł. I potrzeba nie tylko twórców, ale też ludzi, którzy potrafią powstające dzieła ocenić, prezentować, propagować, a przed złymi przestrzegać, opisywać rzeczywistość społeczną i informować o wydarzeniach. Takich ludzi przygotowuje szkoła, która nie tylko wpisała słowo "kultura" do swojej nazwy, ale naprawdę rozumie jej sens głęboko, poważnie i rzetelnie. Mowa oczywiście o Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Od czwartku obserwuję entuzjazm, jaki u dziennikarzy mediów liberalnych wzbudziły szykany finansowe, które dotknęły uczelnię. Jeżeli zgodnie z "planem Palikota" zniknie to dzieło, zamilkną Radio Maryja i Telewizja Trwam, to czyż nie pozostanie nam "wysoki poziom" TOK FM i "Polityki"?


Piotr Falkowski

Blog Archive