Sunday, November 11, 2007

"Myśląc Ojczyzna"

"Myśląc Ojczyzna"
red. Stanisław Michalkiewicz (2007-11-07)
Felieton
słuchajzapisz
Legendy i prawda Felieton wygłoszony na antenie Radia Maryja dnia 7 listopada o godzinie 20.50 Szanowni Państwo! Znane porzekadło głosi, ze sukces ma wielu ojców. Trafność tego spostrzeżenia sprawdza się na naszych oczach, kiedy widzimy, ile środowisk przypisuje sobie dzisiaj zasługę w zwycięstwie Platformy Obywatelskiej. Naturalnie najgłośniej mówią o tym ci, którzy byli zaledwie mięsem armatnim tego zwycięstwa. Prawdziwi jego autorzy, w osobach funkcjonariuszy tajnych służb polskich i zagranicznych, siedzą cicho i się nie chwalą, bo i tak wiedzą, że przyszły rząd będzie musiał się im odwdzięczyć. Sukces ma zatem wielu ojców, ale oczywiście nie każdy, kto przypisuje sobie ojcostwo, jest autorem sukcesu naprawdę. Tak jest teraz i tak samo było kiedyś, gdy Polska po wiekowej niewoli, odzyskiwała niepodległość. Jak wiadomo, rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości obchodzimy 11 listopada. Warto przy tej okazji przypomnieć postać nieżyjącego już Wojciecha Ziembińskiego, który przywrócenie tego święta, można powiedzieć, wychodził i wysiedział. Jeszcze za głębokiej komuny, 11 listopada przychodził złożyć kwiaty na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie, gdzie jak wiadomo, spoczywa anonimowe Orlę Lwowskie. Najpierw przychodził sam, potem dołączali do niego kolejni, ale nie tak znowu liczni, patrioci. Dzisiaj jest ich oczywiście nieporównanie więcej, ale wtedy milicja za każdym razem Ziembińskiego zatrzymywała, a kolegia, a nawet niezawisłe sądy, skazywały go na różne kary. Tak było przez całe lata, aż wreszcie 11 listopada znowu stał się świętem narodowym. Przypominam postać Wojciecha Ziembińskiego, bo ostatnio można odnieść wrażenie, że do rangi bohatera pozytywnego i autorytetu moralnego urasta pan Michał Boni, co to w latach 80-tych zobowiązał się do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, a po ponad 20 latach się do tego przyznał, za co różni patrioci nie mogą się go wprost nachwalić. Ale takie widać nadchodzą czasy, że kto nie był kiedyś agentem, patriota być nie może. Wracając do 11 listopada, to warto przypomnieć, że akurat tego dnia w 1918 roku nic szczególnego się nie stało. Tego dnia bowiem Rada Regencyjna, która istniała od września 1917 roku, przekazała Józefowi Piłsudskiemu dowództwo nad wojskiem. Mogła to zrobić po pierwsze dlatego, że wcześniej wojsko to zorganizowała, po drugie dlatego, że 7 października 1918 roku ogłosiła niepodległość Polski i wreszcie dlatego, że 12 października 1918 roku pozbawiła generała-gubernatora Beselera naczelnego dowództwa nad Polska Siłą Zbrojną. Dopiero 14 listopada 1918 roku rozwiązała się, a na podstawie jej dekretu całą władzę w Królestwie Polskim przejął Józ jej dekretu całą władzę w Królestwie Polskim przejął Józef Piłsudski, który w dniu 22 listopada przyjął tytuł Naczelnika Państwa. Co to znaczy, że Rada Regencyjna przekazała Józefowi Piłsudskiemu "władzę"? Co konkretnie mu przekazała? Ano - gotowy aparat państwowy, który wcześniej skonstruowała. Aparat, który zbierał podatki, wydawał zarządzenia, rozstrzygał spory, aprowizował wojsko - i tak dalej. Tak się jednak złożyło, że o tych zasługach Rady Regencyjnej mało kto dziś pamięta. Wszyscy za to pamiętają o Józefie Piłsudskim - że przyjechał do Warszawy i Polska odzyskała niepodległość. W rezultacie wielu ludzi naprawdę myśli, że wszystko zaczęło się 11 listopada, bo Józef Piłsudski uczynił cud. Stąd też powszechna wiara w cuda, jaka ujawniła się choćby przy ostatnich wyborach. Może i dobrze to świadczy o sile wiary, ale już znacznie gorzej - o poczuciu rzeczywistości, a zwłaszcza - o elemencie siły w polityce. Poza tym historia ze świętem 11 listopada poucza nas, jak ważna jest propaganda. Może ona wytworzyć tak zwana legendę, czyli kompletnie fałszywy obraz rzeczywistości. Kiedy jednak wszyscy, albo przynajmniej większość, w legendę uwierzą, staje się ona wersją oficjalną, w którą nikomu nie wolno wątpić, ani tym bardziej podważać, bez wywołania zgorszenia. Dlatego kandydaci na mężów stanu nie tyle dbają o interes własnego narodu i państwa, co o propagandę, która zawczasu przygotuje im odpowiednią legendę. Stąd też 11 listopada usłyszymy mnóstwo pochlebnych słów na temat niepodległości - jakim to ona jest skarbem i ile ofiar warto dla niej ponieść. Zanim jednak się wzruszymy tymi deklamacjami, zwróćmy uwagę, że będą o tym mówić politycy, którzy 13 grudnia podpiszą w Lizbonie Traktat Reformujący Unię Europejską, a następnie będą próbowali ratyfikować go bez pytania Narodu, czy chce zrezygnować z suwerenności politycznej, czy nie. Sukces ma wielu ojców i widzimy, jak to pragnienie ojcostwa krystalizuje się w legendę - dzisiaj już nie do podważenia. Ale tak jak sukces ma wielu ojców, to klęska jest sierotą. Ciekawe w jaki sposób i przy pomocy jakich legend będą się bronić ci, którzy 13 grudnia w imieniu Polski złożą podpis pod Traktatem Reformującym, a następnie będą próbowali pokątnie go ratyfikować. Warto już dzisiaj zwrócić na to uwagę, a może nawet udokumentować w jakiejś specjalnej księdze na wieczną rzeczy pamiątkę.
Szczęść Boże! Mówił Stanisław Michalkiewicz

Blog Archive