Wednesday, November 7, 2007

Dziwne działania Gronkiewicz-Waltz


Dziwne działania Gronkiewicz-Waltz Bardzo wiele zarzutów padało pod adresem Hanny Gronkiewicz-Waltz za okres sprawowania przez nią tak ważnej funkcji prezesa Narodowego Banku Polskiego. Przypomnijmy, że na to stanowisko wypromował ją jeden z najbliższych współpracowników Lecha Wałęsy, Lech Falandysz - TW "Wiktor" z tzw. listy Macierewicza. Podsunął ją Wałęsie pomimo faktu, że Gronkiewicz-Waltz nie miała żadnych doświadczeń z praktyki bankowości. Komisja budżetowa Sejmu za pierwszym razem odrzuciła kandydaturę Gronkiewicz-Waltz na prezesa Narodowego Banku Polskiego. Jej członkowie mówili: "Nie można nauczyć się bankowości w dwa miesiące". Wałęsa różnymi naciskami i szantażami na posłów przeforsował jej kandydaturę. Pozbawiona większej wiedzy o praktyce bankowej nowa prezes NBP okazała się wspaniałym prezentem dla postkomunistów, otaczających ją we władzach banku. To oni faktycznie wiedli prym, podejmując wszystkie zasadnicze decyzje - ku ogromnej radości pani prezes, cieszącej się, że są ludzie, którzy ratują ją przed rozstrzyganiem spraw, o których nie miała najmniejszego pojęcia. Najbardziej wpływowym jej współpracownikiem - zastępcą w latach 1992-1998 - stał się związany z SLD prof. Witold Koziński, b. sekretarz POP PZPR na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW, a później m.in. szef zespołu doradców prezesa W. Baki. Dziwnym trafem, przez pół roku po objęciu przez Kozińskiego fotela wiceprezesa NBP kierowany przedtem przez niego bank - GecoBank, miał "najwyższy współczynnik rentowności". (A. Gargas, P. Jakucki, Co naprawdę zdziałała pani prezes, "Gazeta Polska" z 27 lipca 1995 r.). Zarządcą komisarycznym banku PBK w Lublinie Gronkiewicz-Waltz mianowała Jana Rejenta, wicedyrektora zagranicznego Ministerstwa Finansów. A. Gargas i P. Jakucki (op. cit.) przypomnieli, że Rejent w swoim czasie (1990 r.) nie rozliczył 77 tys. funtów pobranych na utrzymanie, w ramach spraw związanych z FOZZ. W 1988 r. był on jednym z oskarżonych w tzw. aferze polsko-austriackiej spółki "Carpatia" (zarzucano mu wykorzystywanie stanowiska wicedyrektora departamentu w Ministerstwie Finansów i popieranie starań spółki o zwolnienia podatkowe (wg A. Gargas i P. Jakucki, op. cit.). Z inicjatywy wiceprezesa Kozińskiego, Gronkiewicz-Waltz wciągnęła do Rady NBP wiceministra przekształceń własnościowych, b. aktywistę PZPR na Wydziale Nauk Ekonomicznych UW Leszka Juchniewicza, który "zwalczał 'Solidarność'; w stanie wojennym występował w telewizji, potępiając związek" (wg A. Gargas, P. Jakucki, op. cit.). Wśród najbardziej niefortunnych decyzji p. prezes było wydanie w 1994 r. zgody NBP na fuzję GecoBanku z prywatnym Bankiem Komercyjnym "Leonard". Jego współwłaścicielem i prezesem był Leonard Praśniewski, zamieszany w aferę "Żelazo", a wiceprezesem Bazyli Samojlik, b. aktywny działacz PZPR i minister w PRL-owskim rządzie Messnera (por. tamże). Hannę Gronkiewicz-Waltz niejednokrotnie krytykowano za drastyczne naruszanie prawa bankowego. Ze szczególnie mocnymi zarzutami w tym względzie wystąpiono na łamach "Wprost" z 29 października 1995 r. w tekście "Rachunek osobisty". Artur Witoszek - autor artykułu napisanego przy współpracy M. Saryusza-Wolskiego, zarzucał: "(...) raporty Najwyższej Izby Kontroli dowodzą m.in., że: 'NBP pod wodzą Hanny Gronkiewicz-Waltz nieskutecznie i zbyt dużym nakładem środków ratował upadające banki. NIK wskazuje m.in. Pierwszy Komercyjny Bank SA w Lublinie (PKB SA). (...) W wypadku PKB SA bank centralny zdecydował się na identyczne kroki, jak przy sanacji Łódzkiego Banku Rozwoju SA, czyli na reanimację, polegającą na postawieniu lubelskiego banku w stan upadłości, zaangażowanie banku centralnego mogłoby wynieść - na drodze postępowania upadłościowego - 907 mld starych złotych. Tymczasem NBP zaangażował ponad 1,5 bln. Dodać należy, że przy zakupie obligacji PKB SA bank centralny przekroczył o 25,4 mld starych złotych dopuszczalny limit dla sanowanych banków". Szczególnie mocno zabrzmiały kolejne zarzuty autora "Wprost": "Hanna Gronkiewicz-Waltz, jak twierdzą urzędnicy Ministerstwa Finansów oraz bankowcy - doprowadziła, co z punktu widzenia finansistów jest absurdalne - do sytuacji, w której kilka banków, mimo fatalnej kondycji, dzięki przychylności NBP, wychodzi z impasu, zyskując przewagę nad bankami, które wystrzegały się udzielania złych kredytów i dobrze prowadziły swe interesy. 'W zdrowym systemie bankowym nie może dochodzić do tego, że kilka banków zdaje się być niezatapialnymi, ponieważ stoi za nimi taki niezatapialny gigant' - tłumaczy urzędnik Ministerstwa Finansów. 'Takie postępowanie musi doprowadzić do choroby systemu'. (...) NBP ma też udział w ratowaniu Prosper Banku, w który wpompował ponad bilion złotych. Już 31 października 1993 r. Gronkiewicz-Waltz powinna zawiesić działalność tego banku i skierować sprawę do banku o wszczęcie postępowania upadłościowego. Tak się nie stało, mimo że straty przekraczały 950 mld starych złotych. O fatalnej kondycji Prosper Banku prezes Gronkiewicz-Waltz wiedziała już w maju 1993 r. (...) Według nieoficjalnych informacji, jednym z powodów ratowania przez prezes Gronkiewicz-Waltz padającego Prosper Banku była przyjaźń z Martyną L.K. [b. prezes Prosper Banku - J.R.N.]. Zaprzecza temu Renata Wiśniewska, rzecznik prasowy NBP oraz Andrzej Waltz". Autor "Wprost" krytykował również dość dziwne interesy osobiste Gronkiewicz-Waltz w kontekście przeniesienia się jej do drogiego domu z działką w Międzylesiu. A. Witoszek pisał m.in.: "W programie 'Na każdy temat' (Polsat) Andrzej Waltz mówił, że jego żona pobiera pensję w wysokości 40 mln starych złotych. Sąsiad (...) pani prezes z ul. Kożuchowskiej uważa, iż dom z działką w Międzylesiu jest wart jakieś 5 mld zł... Ile więc ona zarabia? I czy dostała kredyt? A jeśli tak, to na jakich warunkach? (...) Według naszych ustaleń, potwierdzonych przez Andrzeja Waltza, państwo Waltzowie z końcem 1994 roku zaciągnęli kredyt w Bud-Banku poprzez Bank Inwestycji Społeczno-Ekonomicznych (BISE). Wynosił on 1,9 mld starych złotych. Według informacji uzyskanych w udzielającym kredytów poprzez fundusz hipoteczny Bud-Banku, zasadą jest nieprzyznawanie kredytów wyższych niż 36-krotność udokumentowanych dochodów miesięcznych. Bud-Bank uchodzi jednak za niezwykle ostrożny. Kredyty rzadko są przyznawane, jeśli dochody ubiegającego się o pożyczkę znacznie nie przekraczają wymaganej przez przepisy średniej (...). Powierzchnia domu prezes Gronkiewicz-Waltz wynosi ponad 200 m kw., zaś działka, na której stoi - 520 m kw. Na poczet zakupu domu wraz z działką wpłacono prawie miliard starych złotych, czyli równowartość dwuletnich zarobków netto szefa naszego banku centralnego". Przygnębiający wręcz bilans poczynań Hanny Gronkiewicz-Waltz dał Piotr Siergiejczyk w artykule "Syrenka bez korony", podrozdział "Afery pani Hani" ("Nasza Polska" z 7 listopada 2006 r.). Siergiejczyk pisał tam m.in.: "Za kadencji Hanny Gronkiewicz-Waltz funkcjonował patologiczny mechanizm, polegający na tym, że NBP udzielał pomocy finansowej bankom komercyjnym, które następnie tanio sprzedawano kapitałowi zagranicznemu. Łączną wartość tej pomocy (także pod postacią preferencyjnych pożyczek, oprocentowanych na 1 proc.) szacuje się na 10 bln starych złotych, w tym m.in. 600 mld st. zł dla Banku Inicjatyw Gospodarczych i Łódzkiego Banku Rozwoju, 2 biliony 625 mld st. zł dla Pierwszego Komercyjnego Banku w Lublinie (tzw. banku Bogatina), 1 bilion 184 mld st. zł dla Prosper Banku. (...) Również za rządów i za zgodą pani Gronkiewicz-Waltz dochodziło do zdumiewających przejęć jednych banków przez drugie, czego najbardziej rażącym przykładem był Bank Gdański, przejęty w latach 1995-1997 przez znacznie mniejszy i uboższy BIG. Z podobnym mechanizmem mieliśmy do czynienia w przypadku Polskiego Banku Inwestycyjnego, wyłączonego w 1993 r. ze struktur NBP i kilka lat później kupionego - wraz z Prosper Bankiem - przez mniejszy Kredyt Bank. W sprawie tej transakcji Związek Zawodowy Pracowników NBP i PBI w 1997 r. skierował wniosek do prokuratury przeciwko pani Gronkiewicz-Waltz, zarzucając jej sformułowanie oferty sprzedażowej od konkretnego kupca, mimo iż miał on zbyt małe fundusze, by przystąpić do przetargu, a także celowe zaniżenie wartości PBI oraz sprzedaż transakcji związanej z upadającym Prosper Bankiem, co z góry ograniczyło liczbę inwestorów. Inna sprawa (...) to tzw. afera sprzętowa związana z handlem długami służby zdrowia wobec firm dostarczających sprzęt medyczny. W 1998 r. prezes NBP, Pierwszego Komercyjnego Banku w Lublinie (przejętego przez NBP po ekstradycji Bogatina do USA) oraz BIG Banku Gdańskiego podpisali umowę, na mocy której NBP nabył za ponad 44 mln zł prawa do wierzytelności BIG BG wobec banku lubelskiego, który dwa lata wcześniej handlował długami szpitali. Na mocy tego dokumentu bank centralny zobowiązał się występować wspólnie z BIG BG przeciw Skarbowi Państwa! Co więcej, podpisując tę umowę pani Gronkiewicz-Waltz miała pełną świadomość, że Sąd Apelacyjny w Gdańsku kilka miesięcy wcześniej uznał szpitalne wierzytelności za nieistniejące. Wygląda więc na to, że szefowa NBP wydała 44 mln zł tylko po to, by ukryć szczegóły tzw. afery sprzętowej, w której niemały udział mieli jej podwładni zarządzający bankiem w Lublinie". Warto przypomnieć, że w sprawozdaniu z prac sejmowej komisji śledczej ds. prywatyzacji PZU, jakie wygłosił w Sejmie poseł Janusz Dobrosz (LPR), jej przewodniczący, znalazło się m.in. stwierdzenie: "Zbadania przez prokuraturę wymaga również kwestia ewentualnej odpowiedzialności byłej prezes Narodowego Banku Polskiego pani Hanny Gronkiewicz-Waltz, głównego inspektora Nadzoru Bankowego pana Wojciecha Kwaśniaka oraz członków Komisji Nadzoru Bankowego za nieodpowiedni nadzór nad przestrzeganiem norm ostrożnościowych przez banki (oklaski)" ("Nasz Dziennik" z 26 września 2006 r.).
Prof. Jerzy Robert Nowak

Blog Archive