Wednesday, November 7, 2007

Jakie są różnice między PiS a PO?


Jakie są różnice między PiS a PO? W ostatnich dwóch tygodniach mnożą się w kręgach prawicowych różnego typu ciężkie oskarżenia przeciw PiS, czasami idące dosłownie "na całość" w stwarzaniu czarnego obrazu tej politycznej formacji. Najostrzejsze zarzuty przeciw PiS posuwają się do twierdzeń o jego rzekomym uzależnieniu od różnych, mniej lub bardziej anonimowych centrów, masonerii i innych zewnętrznych "dysponentów". Tego typu zarzuty pojawiały się dotąd głównie w formach szeptanej propagandy przeciw PiS. W druku wysuwane były głównie w pisemkach typu jątrzącego i prowokującego organu L. Bubla oraz w najnowszej książce Henryka Pająka. Nie wydaje mi się w ogóle celowe deliberowanie nad słusznością zarzutów tego typu. Chciałbym natomiast zająć się dużo poważniejszymi zarzutami, wysuwanymi przeciw PiS ze strony prawicowych autorów, głoszących, jakoby faktycznie nie było żadnych różnic między PiS a PO, a PiS jest jakoby tylko "łże-prawicą". Zarzuty te znalazły odbicie nawet w tekstach kilku liczących się prawicowych autorów. Jednym z nich jest współpracujący z "Najwyższym Czasem!" i z "Myślą Polską" publicysta, monarchista i liberał Adam Wielomski, m.in. autor ciekawej książki o Hiszpanii doby gen. Franco. W najnowszej "Myśli Polskiej" (nr z 4 listopada 2007 r.) Wielomski stwierdził m.in.: "Różnice między PO i PiS mają głównie charakter pijarowski (...). Wszak PiS IV RP wybudowało tylko werbalnie". Według A. Wielomskiego: "PiS okazało się partią instytucjonalnej kontynuacji III RP i postkomunizmu (za wyjątkiem służb specjalnych, gdzie wybudowali własne). (...) Zamiast reform mieliśmy 2 lata pokazowych akcji CBA, demagogii, populizmu, opluwania wszystkich, insynuacji". Wielomski szczególnie mocno zaatakował przy tym Jacka Kurskiego, twierdząc - wbrew jakiejkolwiek prawdzie - że to specjaliści PiS od pijaru przyjęli taki "napastliwy i insynuujący język i każdy pisiak w telewizji tym jazgotem się posługuje". "Każdy pisiak" - co powiedzieć o epitetach w takim stylu?! Przeciw PiS wystąpiła jednak również dużo bardziej znana od p. Wielomskiego osoba na prawicy - wybitny intelektualista, konserwatywny monarchista, prof. Jacek Bartyzel. Poza licznymi wnikliwymi artykułami prasowymi prof. Bartyzela znam go przede wszystkim ze świetnych analitycznych haseł w Encyklopedii Białych Plam i z jego prawdziwie miażdżącej analizy poczynań J. Kuronia, opublikowanej w internecie. Tym bardziej zaskoczyło mnie niezwykle ostre, pełne potępienia wobec PiS wystąpienie prof. J. Bartyzela na łamach najnowszego "Najwyższego Czasu!" (nr z 3 listopada 2007 r.) pt. "Zwycięstwo Platformy, klęska Platformy - bis". Wymowny był już sam tytuł. Profesor Bartyzel pisał po tym rzeczy dość dziwne, z którymi żadną miarą nie mogę się pogodzić: "Jest jedna wielka patia 'europejczyków': PO-PiS-LiD-PSL. Ich kłótnie i awantury to spory w 'jednej rodzinie'. Cała odmienność PiS to tylko groteskowa 'walka z korupcją', prowadzona przez kieszonkowych Robespierków pokroju Mariusza Kamińskiego, dziwaczny polityczny 'pelagianizm' fanatyków 'nieprzekupności', nie przyjmujących do wiadomości, że zepsuty grzechem pierworodnym człowiek skłonny jest bardziej do złego niż do dobrego. Swą polityką Prawo i Sprawiedliwość udowodniło, że w istocie nie jest niczym zasadniczo różnym od postkomunistyczno-liberalnego 'układu', który rzekomo z taką determinacją zwalcza. Różnice sprowadzały się tylko do poronionych 'akcji' podległych mu służb i większej porcji demagogii socjalnej w kampanii wyborczej - czego ostatni przykład mieliśmy w zwalczaniu 'zbrodniczego' pomysłu prywatyzacji szpitali. Czy zatem rządzić będzie Platforma z jakąś swoją 'przystawką', czy Platforma - bis, to rzecz drugorzędna. Lekcja dla prawicy z tych wyborów jest jedna: koniec złudzeń o możliwości owocnego współdziałania z neojakobińską łże-prawicą. Prawica zmarnowała kilka lat na tę iluzję i dlatego dziś jest w dołku. Niech 'pisiactwo' w następstwie tej zasłużonej klęski udławi się w swoim własnym, bezideowym sosie". Otóż, wbrew dywagacjom dr. A. Wielomskiego i prof. J. Bartyzela istnieje wiele zasadniczych różnic pomiędzy PO i PiS. Po pierwsze, w PiS i wśród jego parlamentarzystów nie było nigdy osób obnoszących się ze swoją niechęcią do polskości i polskiego patriotyzmu. Takich jak Donald Tusk - który głosił, że "polskość to nienormalność". Jak poseł PO Paweł Śpiewak, który nazwał Romana Dmowskiego "łobuzem ideologicznym" i z fanatycznych pozycji żydowskich tropił rzekomy polski "antysemityzm" i "nacjonalizm". Takich jak obecny parlamentarzysta Kazimierz Kutz, który traktował Polskę jako "zidiociały kraj" i "wywłokę wiejską", który chciał wyrzucić do kosza cały polski dorobek umysłowy XIX wieku i akceptował doprowadzenie do narzucenia Polsce przez UE zarządu komisarycznego. Takich jak współzałożyciel PO, jeden z "trzech tenorów" Andrzej Olechowski, który wielokrotnie atakował postawę niepodległościową i obronę polskich interesów narodowych. Takich jak b. premier, a później minister Jan Krzysztof Bielecki, który sugerował, że Polska powinna się podzielić na regiony, bo jest za wielka, by w całości wejść do Unii. Przypomnijmy jakże odmienne stanowisko PiS w sprawach patriotyzmu. To dzięki prezydentowi Warszawy Lechowi Kaczyńskiemu zbudowano tak długo oczekiwane Muzeum Powstania Warszawskiego. To PiS, pod przywództwem premiera J. Kaczyńskiego, zainaugurowało tzw. politykę historyczną, łączenie polityki bieżącej z pamięcią o historii Narodu, tak pięknie wyrażane w tekstach związanych z PiS wybitnych intelektualistów - profesorów Zdzisława Krasnodębskiego i Andrzeja Nowaka.

Blog Archive