Czekają nas dwa scenariusze
Nasz Dziennik, 2007-10-23
Z prof. Andrzejem Zybertowiczem (UMK) rozmawia Joanna Kozłowska Jakie czynniki spowodowały, że w tych wyborach mamy wyższą frekwencję wyborczą niż dwa lata temu? - Frekwencja może być nawet wyższa o 10 procent. Ta kampania była bardziej emocjonująca od poprzednich i te emocje wywoływały zainteresowanie, które mogło wywołać pewien impuls obywatelskości, a tym samym chęć pójścia na wybory. Premier Jarosław Kaczyński stwierdził, że istnieje "sojusz nienawiści" wobec PiS. Miałby się on przejawiać w niechęci do reform i zmian wprowadzanych przez Prawo i Sprawiedliwość. Czy taka wypowiedź przesądza o niemożności koalicji PO - PiS? - Historia systemów demokratycznych pokazuje, że retoryka kampanii wyborczej jest czymś nietrwałym, a potrzeba tworzenia koalicji może być silniejsza niż uprzedzenia. Mam wrażenie, że obecna sytuacja przypomina poprzednie wybory, kiedy jeszcze poziom niechęci między Platformą a Prawem i Sprawiedliwością nie był tak wysoki, a część mediów te różnice nasilała, jakby chciała w ten sposób uniemożliwić powstanie w Polsce silnego rządu. Czy PSL może stać się ugrupowaniem, o którego poparcie będą zabiegać PO i PiS? - Uważam, że taka rola PSL nie byłaby zasłużona, gdyż na poziomie rzeczywistych powiązań między grupami interesu trudno uznać, że ta partia jest środowiskiem rozwojowym dla Polski. Jak będzie funkcjonował nowy parlament, który składałby się z czterech ugrupowań: PiS, PO, LiD i PSL? - Są możliwe dwa scenariusze: albo scenariusz odpowiedzialności za Polskę, albo scenariusz konwulsji. Tradycyjny podział głosowania, gdy na prawicę głosowali Polacy mieszkający na wschodzie kraju, zostanie utrzymany? - Przestrzeń medialna wywołuje takie zamieszanie i poczucie zagubienia u wielu obywateli, że stan ten może ulec przekształceniu.