Monday, October 22, 2007

Ostatnia przysługa dla kraju

Ostatnia przysługa dla kraju
Nasz Dziennik, 2007-10-19
Ścieżka obok drogi Pani Beata Sawicka z Platformy Obywatelskiej była członkiem Rady Służby Publicznej przy Prezesie Rady Ministrów, więc jest raczej pewne, że służbę publiczną miała, jak to się mówi, w małym palcu. Służyła zresztą krajowi jako posłanka, a już Tadeusz Boy-Żeleński zauważył, że "praca posła ciężka, szczera; z rana poseł się ubiera, fagas listy mu otwiera, on tymczasem się wybiera... do Puchera!". Jak się ktoś w taki sposób wdroży do służby krajowi, to potem już nie bardzo może przestać. Toteż i pani Sawicka postanowiła zostać już nie posłanką, tylko senatoressą. Żeby efektywniej służyć krajowi, zapisała się wcześniej na kurs członków rad nadzorczych. Jak bowiem wiadomo, jeszcze w latach 90. Sejm uchwalił ustawę o komercjalizacji przedsiębiorstw państwowych "w celu innym niż prywatyzacja". Ten enigmatyczny cel stosunkowo łatwo odgadnąć zwłaszcza na kursach członków rad nadzorczych. Dawne skomercjalizowane przedsiębiorstwa państwowe, już jako spółki Skarbu Państwa, mają bowiem rady nadzorcze, w których zasiadają osoby służące w ten sposób krajowi swoim siedzeniem. Na przykład w swoim czasie w Radzie Nadzorczej PLL "LOT" usłużył krajowi swoim siedzeniem sam "profesor" Władysław Bartoszewski, znawca lotnictwa podziemnego. Traf chciał, że pani posłanka Sawicka zetknęła się na takim kursie z agentem CBA, który, jak to się kiedyś mówiło, "sunął do niej w koperczaki", czemu ona nie była przeciwna. Agenciak sprawiał bowiem wrażenie, że ma dryg do interesów, tzn., pardon - oczywiście do służenia krajowi, ale w taki sposób, żeby człowiek służący rósł razem z krajem. "Słowicze dźwięki w mężczyzny głosie, a w sercu lisie zamiary!" - przestrzegał Mickiewicz. Agent lał miód w uszy senatoressy-kandydatki, która zaczęła robić mu zwierzenia, jak to można usłużyć krajowi przy prywatyzacji szpitali. - Jest nas troje, którzy tworzą prawo - rozmarzała się pani Beata, dodając, że "ci będą mieli fart, którzy pierwsi będą wiedzieć", i w taki oto sposób "biznes na służbie zdrowia będzie robiony". Wydawało się jej, że te rzeczy mówi w zaufaniu, pewnie słyszała, że "spisane będą czyny i rozmowy". "Spisane" - i ponagrywane. Toteż kiedy niedawno pani Beata, pozostając w służbie Narodu, została zatrzymana przez CBA w trakcie przyjmowania łapówki za ustawienie przetargu na zakup działki na Helu, CBA ujawniło nagrania biznesowych rozmów z agentem. W rezultacie zobaczyliśmy ją w Sejmie rozbeczaną i lamentującą, że "ukamienowano ją za życia". Najwidoczniej musiała sobie wyobrażać, że uprosi szefa CBA Mariusza Kamińskiego, żeby nie publikował nagrań przed wyborami. Ciekawe, czy ze swej strony oferowała CBA swoje usługi w charakterze kreta w Platformie, a jeśli tak - to dlaczego oferta została odrzucona? Bo najwyraźniej została i pani Beata podsumowała swoją sytuację konkluzją, iż zgubiły ją "wiara i zaufanie do drugiego człowieka". Ano, służba krajowi to nie żarty; tutaj lepiej nie ufać nikomu, nawet samemu sobie, a cóż dopiero jakiemuś "drugiemu człowiekowi". A jednak, kto raz był królem, ten zawsze zachowa majestat - i pani Beata raz jeszcze, być może ostatni, usłużyła krajowi swoim upadkiem, odsłaniając przed naszymi oczyma, o co tak naprawdę walczą w kampanii wyborczej kandydaci na polityków i dlaczego pod pretekstem naszego dobra utrzymywany jest w Polsce tak szeroki sektor publiczny, zwany wulgarnie "korytem". Czyż nie powinniśmy okazać jej za to choć odrobiny wdzięczności?
Stanisław Michalkiewicz

Blog Archive