Monday, October 29, 2007

Edukacja znowu politycznie poprawna


Edukacja znowu politycznie poprawna
Nasz Dziennik, 2007-10-29

Media spekulują na temat ewentualnych posunięć resortu edukacji pod kierunkiem przedstawicieli PO. Analizowane są dosyć enigmatyczne zapisy w programie Platformy, a na giełdzie przyszłych ministrów pojawiają się nazwiska Krystyny Szumilas i Jarosława Gowina. Jedno jest pewne: czeka nas powrót wielu działaczy znanych z lat poprzednich, a wraz z nimi ożywienie skompromitowanych idei pedagogicznych, które doprowadziły do obecnego kryzysu szkolnictwa.

Stanie się tak z dwóch powodów. Po pierwsze - środowisko PO jest mentalnie i światopoglądowo bliskie dawnej Unii Wolności, które w dużej mierze narzuciło styl myślenia o edukacji w latach dziewięćdziesiątych. Po drugie - PO, poza ogólnymi deklaracjami, nie posiada żadnych szczególnych pomysłów na szkołę.

Powrót "towarzystwa"
Z dużym prawdopodobieństwem możemy się zatem spodziewać powrotu osób, które po roku 1989 budowały nową, "demokratyczną szkołę", czerpiąc pełnymi garściami ze "zdobyczy" pedagogiki modernistycznej i postmodernistycznej. Ich wpływy były tak wielkie, że z czasem narzucony został model myślenia, który do dziś kształtuje mentalność wielu szkolnych administratorów i nauczycieli. W czasach rządów ministra Romana Giertycha "towarzystwo" zostało w dużej mierze odsunięte od wpływu na bieg spraw związanych ze szkołą, co wywołało frustrację i złość, aż w końcu wściekły atak medialny.
Model edukacji stworzony w latach dziewięćdziesiątych zdominowany jest przez trzy podstawowe typy działaczy oświatowych:
- Polityczni technokraci. Zazwyczaj są to osoby o zacięciu politycznym. Patrzą na sprawy szkoły przez pryzmat "zasobów ludzkich", które mają przygotować do realizacji zadań partyjno-państwowych. W zasadzie nie znają się na meandrach pedagogiki i nie uważają, by ta wiedza była im do czegoś potrzebna. Zazwyczaj zapytani o poglądy na edukację, odpowiadają, że należy umożliwić dzieciom naukę języka angielskiego, informatyki, wprowadzić zajęcia dodatkowe oraz kształcić w zawodach aktualnie ważnych dla gospodarki. Powtarzanie tej mantry przy różnych okazjach sprawia, że mogą spokojnie uchodzić za specjalistów w dziedzinie, którą się zajmują.
- Edukacyjni technokraci. Dla nich z kolei szkoła jawi się jako miejsce nieustannych eksperymentów i badań pedagogicznych. Dla "edukacyjnych technokratów" najważniejsza jest nowoczesna, zgodna z "najnowszymi trendami" metoda pracy. Będą więc z błyskiem w oku opowiadać zalęknionym nauczycielom o konieczności mierzenia jakości pracy szkoły i wdrażania kolejnego etapu ewaluacji. Technokratę w "czystej formie" (choć tacy raczej się nie zdarzają) mniej obchodzą treści, które są dla niego sprawą drugoplanową. Priorytet zawsze będą mieć "ewaluacje" i podobne pomysły.
- Oświeceni humaniści. Dla tej grupy najważniejsze są poglądy w kwestiach społecznych i moralnych. Są reprezentantami "lewicy" na odcinku oświatowym. Im zawdzięczamy "bezstresowe wychowanie", prawa ucznia, "retorykę dialogu" itp. To oni najbardziej oburzali się na "zawłaszczanie szkoły" przez odchodzącą ekipę, choć sami w latach dziewięćdziesiątych na potęgę ideologizowali szkolnictwo, zasłaniając się hasłami postępu i tolerancji.
To oni wracają teraz do gry. Oczywiście opisane typy działaczy oświatowych nigdy nie występują w formie czystej, ale zazwyczaj są przemieszane. "Polityczni technokraci" przeważnie pełnią funkcje o charakterze zarządzającym, a "edukacyjni" i "oświeceni humaniści" wchodzą do różnych ciał doradczych. Odzyskania wpływu tych drugich należy się spodziewać między innymi w takich instytucjach, jak Centralny Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli. Dzięki opanowaniu Ośrodka będą mogli spokojnie zawłaszczać (już bez cudzysłowu) szkołę. Duży wpływ CODN bierze się stąd, że tworząc w nim różne programy i projekty edukacyjne, poprzez Wojewódzkie Ośrodki Doskonalenia Nauczycieli można swobodnie narzucać nauczycielom pewne trendy i mody oświatowe.

Jakich posunięć należy się spodziewać?
W pierwszej kolejności należy się spodziewać "sprzątania po Giertychu", czyli dążenia do zablokowania pomysłów odchodzącej ekipy. Krystyna Szumilas zapowiedziała już, iż jedną z pierwszych zmian ustawowych, do jakich zamierza dążyć Platforma, będzie zmiana zapisów ustawowych dotyczących jednolitych strojów szkolnych. Prawdopodobnie nowa ekipa odstąpi też od głównych idei programu "Zero tolerancji".
Program PO w odniesieniu do edukacji jest hasłowy i na tym etapie trudno przewidzieć, czy partia zdecyduje się na wprowadzenie znaczących reform. Wśród ważniejszych elementów programu wymienia się ideę obniżenia wieku rozpoczynania nauki szkolnej oraz wprowadzenie bonu oświatowego.
Warto zauważyć, że propozycja "zerówki" dla pięciolatków kłóci się z liberalnym profilem Platformy, która przecież programowo opowiada się za większą wolnością dla obywateli. Czy w imię tejże wolności nie powinno się przynajmniej zapytać rodziców, czy godzą się na wcześniejsze rozpoczynanie nauki przez ich dzieci? Jednocześnie nie można zapominać, iż obniżenie wieku obowiązkowej nauki, choć wprowadzane pod hasłem wyrównywania szans edukacyjnych, w praktyce stwarza możliwość wcześniejszej i tym samym dłuższej indoktrynacji młodego pokolenia pod kierunkiem "oświeconych humanistów".
Z kolei bon edukacyjny ma podobno przyczynić się do wyrównania szans edukacyjnych i podniesienia poziomu kształcenia. Ideę bonu - zależnie od kształtu, jaki przyjmie w ostatecznej wersji - oczywiście można rozważać. Niemniej jednak niekoniecznie musi on od razu oznaczać podniesienie poziomu kształcenia. Już przy obecnych zasadach finansowania szkolnictwa mamy do czynienia ze zjawiskiem całkowicie odwrotnym. Część szkół, chcąc otrzymywać większą dotację, przyjmuje uczniów "jak leci", zaniżając kryteria, co odbija się na poziomie i prestiżu danej placówki. Mechanizm jest prosty. Uczeń świadomy, iż jego obecność w szkole jest na wagę złota (etatu nauczycielskiego) - nie wysila się w nauce i sprawia kłopoty wychowawcze. Dyrekcja zaś pomimo skarg nauczycieli robi wszystko, by go w szkole zatrzymać.
Niezrozumiała jest w tym kontekście również wypowiedź Jarosława Gowina dla komercyjnej stacji radiowej, jakoby bon wyrównywał szanse edukacyjne dzieci wiejskich. W jaki bowiem sposób mała, wiejska szkółka utrzyma nauczycieli i budynek, mając np. 10 uczniów? I jeszcze dodatkowo wyrówna szanse dzieci tam uczących się z dziećmi miejskimi?! Uwalnianie szkolnictwa spod wpływu samorządu czy państwa jest wprawdzie słusznym kierunkiem postępowania (jeżeli rzeczywiście taki jest cel bonu w ujęciu PO), ale partia wpadła tu w pułapkę własnych obietnic wyborczych. Jak bowiem w aktualnych warunkach, przy obecnej infrastrukturze, wprowadzić bon i jednocześnie zgodnie z obietnicami spełnić "marzenia wszystkich Polaków", także dzieci wiejskich?
Na to pytanie nie ma łatwej odpowiedzi, gdyż wypowiadając je, wchodzimy na teren teologii. Zaczynamy rozmawiać o cudach... wyborczych.

Dariusz Zalewski

Blog Archive