Rola mediów w kampanii wyborczej
prof. dr hab. Krystyna Czuba (2007-10-24)
Aktualności dnia
słuchajzapisz
Z dr Krystyną Czubą - autorką znanych książek, m.in. "Media i władza", "Są takie kobiety", "Spróbuj pomyśleć" - rozmawia Tadeusz Pulcyn
TADEUSZ PULCYN: - Skąd wzięła się u Pani pasja publicystyczna?KRYSTYNA CZUBA: - Zawsze chciałam być poetką, ale po paru poetyckich próbach mój polonista wybił mi to z głowy. Zamiast więc bujać w obłokach zaczęłam się zajmować problemami codzienności. Pragnieniem moim zawsze było, aby wszystko, co dzieje się w mojej Ojczyźnie, służyło człowiekowi. W publicystyce zajmuję się przede wszystkim odkrywaniem prawdy, dobra, piękna. To jest moja pasja...
- Czyta Pani prasę codzienną, słucha dzienników radiowych i telewizyjnych i wyłapuje przekłamania?- Byłam rzecznikiem prasowym Ministerstwa Edukacji Narodowej i doradcą do spraw wychowania w MEN. Ministrem wtedy był Zdobysław Flisowski. Wówczas zaobserwowałam coś, czego nie może dostrzec zwykły odbiorca serwisów informacyjnych, nie znając kulisów wielu spraw. Miałam do czynienia z ewidentnym fałszowaniem moich informacji, które redagowałam dla mediów. Próbowałam dementować informacje, których nie podawałam, ale mój trud był daremny. Po prostu fałszowano fakty. Zorientowałam się, iż rzeczywistość w mediach jest pozorowana. Faktycznie istnieją dwie rzeczywistości: prasowa i prawdziwa. W ten sposób powstała książka Media i władza. Próbuję odsłonić w niej mechanizmy manipulacji w mediach. Dziennikarze robią, co chcą, albo co im każą ich mocodawcy, ciągle pracują na użytek jakichś partii, klubów, stronnictw...Owszem, czytam na bieżąco gazety i oglądam programy telewizyjne. Nic w mediach na lepsze się nie zmienia... Wszystko mogą ci, którzy mają władzę...
- Czy jest Pani przeciwna demokracji?- Chcieliśmy demokracji, więc ją mamy. Szybko jednak zorientowałam się, że ta demokracja jest pozorowana. Nie ma w niej prawdy, nie ma wolności... Nie liczy się głos pojedynczego człowieka, czyli nie ma w istocie demokracji. To ciągle jest totalitaryzm, zaprogramowany, narzucony... Dla wielu jest to usypiający miraż demokracji. W istocie jest to czas rzucania słów nie mających pokrycia w faktach, czas pieniactwa i parlamentarnej wrzawy.
- Chyba nie lubi Pani parlamentarzystów..- Wielu obecnych krytykuję, bo nie działają jak na ludzi wolnych przystało, nie służą człowiekowi, przed nikim nie czują się odpowiedzialni, stoją na straży interesów tzw. świata biznesu i własnych partii. Oczywiście, nie wszyscy parlamentarzyści tak postępują. Są wśród nich ludzie zacni, którzy kierują się w swojej pracy wyłącznie interesem narodu. Cenię ich za odwagę, za postawy bezkompromisowe, gdy trzeba walczyć o dobro człowieka, dobro narodu.
- W jednym ze swych felietonów w Radiu Maryja przypomniała Pani zawołanie Ludwika XIV: "Państwo to ja", w Peerelu mówiło się: "Państwo to my"...- Dziś państwo jeszcze nie przestało być własnością grupy partyjnej, spadkobierców partii komunistycznej. To podświadomie wynika z doświadczenia. Kto dziś przegłosowuje ustawy, które są przeciw człowiekowi, wbrew woli rzesz społecznych? Miliony protestów wpływa - na przykład - przeciw ustawie zezwalającej na zabijanie dzieci nie narodzonych właściwie na żądanie, X-1tymczasem parlament, w większości postkomunistyczny, lekceważy te protesty. Państwo jest zawłaszczone przez rodzime lewicowe partie, które Umają swoich popleczników za granicą.
- Wątpi Pani w dobrodziejstwa wynikające z przynależności do Unii Europejskiej?- Wątpię, bo wiem, że to nie jest polski interes. Prawa członków Wspólnoty Europejskiej nie liczą się z prawami poszczególnych narodów. Czytam Strategię integracji narodowej, którą głosi rząd polski. Dokument ten napawa mnie przerażeniem. Mówi się o narodowej strategii, a jest to naigrywanie się z naszych narodowych uczuć; to jest strategia nie na użytek narodu, lecz na użytek tych, wobec których obecni rządzący mają jakieś zobowiązania.
- Nie chce Pani "iść" do Europy?- Jestem w Europie. Chcę Europy zjednoczonej, Europy ojczyzn, w której będzie się liczył każdy naród ze swoją bogatą kulturą, tradycją historyczną, w której się będzie liczył człowiek. Strategią Unii Europejskiej jest osiągnięcie maksymalnego zysku, przy minimalnych kosztach. Człowiek się nie liczy. To jest dehumanizacja Europy. Zysk stawia się na pierwszym miejscu, człowiek jest przedmiotem manipulacji, jest jednym z trybów biznesu. Tymczasem, według nauki społecznej Kościoła, człowiek winien być podmiotem prawa. Głośno wołam: ten układ, jaki proponują nam nasi rządzący, jest nie dla nas, w większości respektujących wskazania nauczania społecznego Kościoła, który podkreśla z naciskiem, że człowiek jest przede wszystkim osobą i winien być stawiany przed interesem państwa. Chcemy w Europie Polski chrześcijańskiej, sprawiedliwej, życzliwej człowiekowi, bezpiecznej. Chcemy żyć w Ojczyźnie, która ma za sobą doświadczenia tysiąca z górą lat, która ma swoją piękną kartę w historii Europy, w jej kulturze. Chcemy Polski wolnej. Chcemy, aby dano nam możliwość wyboru sposobu życia i edukacji naszych dzieci, a nie narzucano nam z góry ustalonych programów.
- Nie ma Pani zaufania do MEN?- Nie mam zaufania. To, co robi ministerstwo, nie stanowi edukacji; to jest forma nacisku, a nawet ucisku - przez wprowadzenie antywychowawczych programów do szkół. Nie chodzi mi tylko o ten niepokój ostatnio wywołany przez wprowadzenie instruktażu zachowań seksualnych do szkół średnich. To jest paskudna sprawa, zresztą słusznie bojkotowana przez samą młodzież. Chodzi mi ponadto - a nawet przede wszystkim - o podręczniki szkolne do historii. Mamy wciąż peerelowską historię. Cała nadzieja w nauczycielach, którzy wiedzą już dziś, co z tych podręczników odrzucić.Trzeba dać polskim rodzicom szansę, aby sami tworzyli szkoły, wybierali je dla swoich dzieci, otrzymując od państwa tzw. bon edukacyjny. Ministerstwo wyznaczałoby dla szkół jedynie tzw. program minimum.
- Wyłapuje Pani "fałszywe tony" w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, prowadzonej przez ulubieńca młodzieży, Jerzego Owsiaka, a nie przeszkadza Pani walenie kuflem w stół nonszalanckiego kowboja, Wojciecha Cejrowskiego.-Jeśli chodzi o "Orkiestrę", to przede wszystkim nieznośne jest nagłośnienie tego "muzykowania" w mediach, za które się płaci prawie tyle samo, ile "Orkiestra" zarobi, a można by te dary serca oddać wyłącznie na dobre cele. Fałszywy ton upatruję w tym, że z jednej strony "Orkiestra" czyni dobro, a z drugiej - kreuje postawy antywychowawcze, niekiedy antyludzkie. Trzy lata temu dyrygent "Orkiestry" na placu Bankowym w klubie "Alcatrax" urządzał zabawy erotyczne w myśl hasła: "róbta, co chceta". To nie służy młodzieży.Kowboj zaś może bywa gburowaty, ale jest uczciwy. On potrafi się narażać dla ukazania prawdy. Można nie lubić sposobu bycia kowboja, ale nie ma w nim fałszywych tonów; wszystko, co robi, służy prawdzie. On pielęgnuje wartości. To człowiek honoru.
-Wytropiła Pani, że w encyklopedii PWN brakuje hasła "honor".- Zrobili to inni - Leszek Lanckoroński i Grzegorz Rybiński - ja tylko sprawę nagłośniłam. Z przykrością skonstatowaliśmy, że w edycji z 1995 r. zabrakło tego pojęcia, tak jak nie było go we wszystkich edycjach encyklopedii w czasach PRL.
- Mówią o Pani, że jest Pani staroświecka - "Bóg, honor, Ojczyzna"...- Chcę być staroświecka.
- Co na to studenci, których uczy Pani dziennikarstwa w Akademii Teologii Katolickiej?- Akceptują to. Ta młodzież jest bardzo nowoczesna, jest wspaniała i chce żyć tymi "staroświeckimi" wartościami, które pielęgnowali przez wieki jej dziadowie; jest pełna zapału na drodze poszukiwań i odkrywania wartości chrześcijańskich. Zresztą wspaniała jest nie tylko ta młodzież...
- ...A więc jeszcze "są takie kobiety"...- ...i mężczyźni także - senatorowie, lekarze, nauczyciele, naukowcy... młodzi i starsi, którzy dają z siebie wszystko, aby być świadkami Ewangelii. Nie brylują w mediach, bo media głównie nagłaśniają zło.
- Czy naprawdę wszyscy dziennikarze zawodowi to - powiedzmy - spryciarze? - Myślę, że nie wszyscy..
TADEUSZ PULCYN: - Skąd wzięła się u Pani pasja publicystyczna?KRYSTYNA CZUBA: - Zawsze chciałam być poetką, ale po paru poetyckich próbach mój polonista wybił mi to z głowy. Zamiast więc bujać w obłokach zaczęłam się zajmować problemami codzienności. Pragnieniem moim zawsze było, aby wszystko, co dzieje się w mojej Ojczyźnie, służyło człowiekowi. W publicystyce zajmuję się przede wszystkim odkrywaniem prawdy, dobra, piękna. To jest moja pasja...
- Czyta Pani prasę codzienną, słucha dzienników radiowych i telewizyjnych i wyłapuje przekłamania?- Byłam rzecznikiem prasowym Ministerstwa Edukacji Narodowej i doradcą do spraw wychowania w MEN. Ministrem wtedy był Zdobysław Flisowski. Wówczas zaobserwowałam coś, czego nie może dostrzec zwykły odbiorca serwisów informacyjnych, nie znając kulisów wielu spraw. Miałam do czynienia z ewidentnym fałszowaniem moich informacji, które redagowałam dla mediów. Próbowałam dementować informacje, których nie podawałam, ale mój trud był daremny. Po prostu fałszowano fakty. Zorientowałam się, iż rzeczywistość w mediach jest pozorowana. Faktycznie istnieją dwie rzeczywistości: prasowa i prawdziwa. W ten sposób powstała książka Media i władza. Próbuję odsłonić w niej mechanizmy manipulacji w mediach. Dziennikarze robią, co chcą, albo co im każą ich mocodawcy, ciągle pracują na użytek jakichś partii, klubów, stronnictw...Owszem, czytam na bieżąco gazety i oglądam programy telewizyjne. Nic w mediach na lepsze się nie zmienia... Wszystko mogą ci, którzy mają władzę...
- Czy jest Pani przeciwna demokracji?- Chcieliśmy demokracji, więc ją mamy. Szybko jednak zorientowałam się, że ta demokracja jest pozorowana. Nie ma w niej prawdy, nie ma wolności... Nie liczy się głos pojedynczego człowieka, czyli nie ma w istocie demokracji. To ciągle jest totalitaryzm, zaprogramowany, narzucony... Dla wielu jest to usypiający miraż demokracji. W istocie jest to czas rzucania słów nie mających pokrycia w faktach, czas pieniactwa i parlamentarnej wrzawy.
- Chyba nie lubi Pani parlamentarzystów..- Wielu obecnych krytykuję, bo nie działają jak na ludzi wolnych przystało, nie służą człowiekowi, przed nikim nie czują się odpowiedzialni, stoją na straży interesów tzw. świata biznesu i własnych partii. Oczywiście, nie wszyscy parlamentarzyści tak postępują. Są wśród nich ludzie zacni, którzy kierują się w swojej pracy wyłącznie interesem narodu. Cenię ich za odwagę, za postawy bezkompromisowe, gdy trzeba walczyć o dobro człowieka, dobro narodu.
- W jednym ze swych felietonów w Radiu Maryja przypomniała Pani zawołanie Ludwika XIV: "Państwo to ja", w Peerelu mówiło się: "Państwo to my"...- Dziś państwo jeszcze nie przestało być własnością grupy partyjnej, spadkobierców partii komunistycznej. To podświadomie wynika z doświadczenia. Kto dziś przegłosowuje ustawy, które są przeciw człowiekowi, wbrew woli rzesz społecznych? Miliony protestów wpływa - na przykład - przeciw ustawie zezwalającej na zabijanie dzieci nie narodzonych właściwie na żądanie, X-1tymczasem parlament, w większości postkomunistyczny, lekceważy te protesty. Państwo jest zawłaszczone przez rodzime lewicowe partie, które Umają swoich popleczników za granicą.
- Wątpi Pani w dobrodziejstwa wynikające z przynależności do Unii Europejskiej?- Wątpię, bo wiem, że to nie jest polski interes. Prawa członków Wspólnoty Europejskiej nie liczą się z prawami poszczególnych narodów. Czytam Strategię integracji narodowej, którą głosi rząd polski. Dokument ten napawa mnie przerażeniem. Mówi się o narodowej strategii, a jest to naigrywanie się z naszych narodowych uczuć; to jest strategia nie na użytek narodu, lecz na użytek tych, wobec których obecni rządzący mają jakieś zobowiązania.
- Nie chce Pani "iść" do Europy?- Jestem w Europie. Chcę Europy zjednoczonej, Europy ojczyzn, w której będzie się liczył każdy naród ze swoją bogatą kulturą, tradycją historyczną, w której się będzie liczył człowiek. Strategią Unii Europejskiej jest osiągnięcie maksymalnego zysku, przy minimalnych kosztach. Człowiek się nie liczy. To jest dehumanizacja Europy. Zysk stawia się na pierwszym miejscu, człowiek jest przedmiotem manipulacji, jest jednym z trybów biznesu. Tymczasem, według nauki społecznej Kościoła, człowiek winien być podmiotem prawa. Głośno wołam: ten układ, jaki proponują nam nasi rządzący, jest nie dla nas, w większości respektujących wskazania nauczania społecznego Kościoła, który podkreśla z naciskiem, że człowiek jest przede wszystkim osobą i winien być stawiany przed interesem państwa. Chcemy w Europie Polski chrześcijańskiej, sprawiedliwej, życzliwej człowiekowi, bezpiecznej. Chcemy żyć w Ojczyźnie, która ma za sobą doświadczenia tysiąca z górą lat, która ma swoją piękną kartę w historii Europy, w jej kulturze. Chcemy Polski wolnej. Chcemy, aby dano nam możliwość wyboru sposobu życia i edukacji naszych dzieci, a nie narzucano nam z góry ustalonych programów.
- Nie ma Pani zaufania do MEN?- Nie mam zaufania. To, co robi ministerstwo, nie stanowi edukacji; to jest forma nacisku, a nawet ucisku - przez wprowadzenie antywychowawczych programów do szkół. Nie chodzi mi tylko o ten niepokój ostatnio wywołany przez wprowadzenie instruktażu zachowań seksualnych do szkół średnich. To jest paskudna sprawa, zresztą słusznie bojkotowana przez samą młodzież. Chodzi mi ponadto - a nawet przede wszystkim - o podręczniki szkolne do historii. Mamy wciąż peerelowską historię. Cała nadzieja w nauczycielach, którzy wiedzą już dziś, co z tych podręczników odrzucić.Trzeba dać polskim rodzicom szansę, aby sami tworzyli szkoły, wybierali je dla swoich dzieci, otrzymując od państwa tzw. bon edukacyjny. Ministerstwo wyznaczałoby dla szkół jedynie tzw. program minimum.
- Wyłapuje Pani "fałszywe tony" w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, prowadzonej przez ulubieńca młodzieży, Jerzego Owsiaka, a nie przeszkadza Pani walenie kuflem w stół nonszalanckiego kowboja, Wojciecha Cejrowskiego.-Jeśli chodzi o "Orkiestrę", to przede wszystkim nieznośne jest nagłośnienie tego "muzykowania" w mediach, za które się płaci prawie tyle samo, ile "Orkiestra" zarobi, a można by te dary serca oddać wyłącznie na dobre cele. Fałszywy ton upatruję w tym, że z jednej strony "Orkiestra" czyni dobro, a z drugiej - kreuje postawy antywychowawcze, niekiedy antyludzkie. Trzy lata temu dyrygent "Orkiestry" na placu Bankowym w klubie "Alcatrax" urządzał zabawy erotyczne w myśl hasła: "róbta, co chceta". To nie służy młodzieży.Kowboj zaś może bywa gburowaty, ale jest uczciwy. On potrafi się narażać dla ukazania prawdy. Można nie lubić sposobu bycia kowboja, ale nie ma w nim fałszywych tonów; wszystko, co robi, służy prawdzie. On pielęgnuje wartości. To człowiek honoru.
-Wytropiła Pani, że w encyklopedii PWN brakuje hasła "honor".- Zrobili to inni - Leszek Lanckoroński i Grzegorz Rybiński - ja tylko sprawę nagłośniłam. Z przykrością skonstatowaliśmy, że w edycji z 1995 r. zabrakło tego pojęcia, tak jak nie było go we wszystkich edycjach encyklopedii w czasach PRL.
- Mówią o Pani, że jest Pani staroświecka - "Bóg, honor, Ojczyzna"...- Chcę być staroświecka.
- Co na to studenci, których uczy Pani dziennikarstwa w Akademii Teologii Katolickiej?- Akceptują to. Ta młodzież jest bardzo nowoczesna, jest wspaniała i chce żyć tymi "staroświeckimi" wartościami, które pielęgnowali przez wieki jej dziadowie; jest pełna zapału na drodze poszukiwań i odkrywania wartości chrześcijańskich. Zresztą wspaniała jest nie tylko ta młodzież...
- ...A więc jeszcze "są takie kobiety"...- ...i mężczyźni także - senatorowie, lekarze, nauczyciele, naukowcy... młodzi i starsi, którzy dają z siebie wszystko, aby być świadkami Ewangelii. Nie brylują w mediach, bo media głównie nagłaśniają zło.
- Czy naprawdę wszyscy dziennikarze zawodowi to - powiedzmy - spryciarze? - Myślę, że nie wszyscy..